Po opuszczeniu szeregów firmy id Software, John Romero chciał udowodnić swoim byłym kolegom, że potrafi stworzyć grę bez ich pomocy. Plan był ambitny, bo Daikatana miała powstać od zera w niespełna rok. Szybko jednak okazało się, że bazowanie na technologii rodem z pierwszego Quake'a nie ma racji bytu w sytuacji, gdy druga odsłona tego cyklu wygląda kilkukrotnie lepiej. To właśnie w przesiadce na nowy silnik upatruje się klęskę strzelaniny. Swoje z pewnością dołożyły też buńczuczne zapowiedzi samego Romero, który po przygodzie z id Software nie nauczył się, że milczenie jest złotem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz